Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nikt z ratusza nie chce być pełnomocnikiem od dyskryminacji

Izabela Kraj 15-11-2009, ostatnia aktualizacja 16-11-2009 14:42

Przez ponad pół roku prezydent Warszawy nie znalazła odpowiedniej osoby, która zajęłaby się przypadkami dyskryminacji w stolicy.

autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa

Rada Warszawy w marcu głosami PO i Lewicy (przy sprzeciwie PiS) zobowiązała prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, by powołała pełnomocnika ds. dyskryminacji. Pomysł przeforsowała w radzie przewodnicząca Ewa Malinowska-Grupińska (PO).

Od mniejszości płciowych do religijnych

Teraz jednak szefowa rady w interpelacji pyta urzędników ratusza, dlaczego przez tyle miesięcy nie wywiązali się z zobowiązania.

– Szukamy, ale nie znaleźliśmy jeszcze odpowiedniej osoby – wyjaśnia wicedyrektor gabinetu prezydenta Warszawy Jarosław Jóźwiak. – W związku z tym, że zatrudnianie nowych osób i tworzenie etatów jest zamrożone, szukamy wśród obecnych urzędników miasta kogoś, kto wziąłby na siebie dodatkowe, dość specyficzne obowiązki.

Ale w samym ratuszu nie ma chętnych na taką „fuchę”. – Do tej pory zgłosiła się tylko jedna osoba, ale zrezygnowała – przyznaje Jóźwiak. Dlaczego? Bo do końca nie wiadomo, czym się pełnomocnik miałby zajmować lub odwrotnie – katalog obowiązków jest tak szeroki, że wśród urzędników budzi popłoch.

Według uchwały, miałby pomagać rozwiązywać problemy „mniejszości płciowych, etnicznych, narodowych, wiekowych, seksualnych oraz osób niepełnosprawnych”. Do jego zadań należałyby m.in. przygotowywanie kampanii społecznych propagujących idee równości i współpraca z organizacjami pozarządowymi. Powinien też sprawować „antydyskryminacyjny” nadzór nad projektami uchwał tworzonymi przez Radę Warszawy. W ratuszu urzędnicy nie są przekonani, że takie stanowisko jest dobrym pomysłem.

– To byłby figurant, bez narzędzi, by mógł cokolwiek zdziałać. Mógłby tylko wysłuchiwać, robić dobre wrażenie. A za rok to pani prezydent będzie atakowana, że zatrudniła urzędnika, który nic nie może – ocenia jeden z wysokich urzędników miasta.

Odpowiedni człowiek, nie niewolnik

Ale przewodnicząca rady ripostuje. – Tego typu stanowiska mają wszystkie stolice Europy oprócz nas. Wszystko naprawdę zależy od człowieka. Z niewolnika nie będzie robotnika, więc musi to być osoba, która rzeczywiście będzie chciała zajmować się takimi problemami, a nie ktoś, komu zostanie to narzucone – uważa Ewa Malinowska-Grupińska. – Będę naciskać, by jeszcze w tym roku pełnomocnik został powołany. Pani prezydent obiecała mi, że się tym zajmie.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane